Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 106.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Hincza już dał mu wiele do myślenia, a tu poselstwo papiezkie przybywało, którego celu łatwo się domyśleć było.
Musieli się za Jagiełłą ujmować opiekunowie jego.
Wpuszczono księdza Macieja do kniazia, który z jadalnej izby, bo w tej ciągle przesiadywał, wyszedł do innej na przyjęcie jego.
Po kilku słowach dobył biskup pergamin z ołowianą pieczęcią, na którego widok twarz Świdrygiełły się wykrzywiła. Czytać nie umiał sam, zapytał co tam stało w piśmie otwartem, z udaniem lekceważeniem.
— Napomnienie surowe od Ojca świętego — odparł biskup — abyście króla Jagiełły w niewoli nie trzymali.
Rzucił się Świdrygiełło z krzykiem poczynając wołać, to co ciągle powtarzał, że Litwa jego była, że ona mu należała, a Polsce on, ani Papieżowi podlegać nie myśli; będzie miał swojego patriarchę i biskupów.
Na to, gdy biskup nawet odpowiadać nie chciał, kniaź się zmieszał, ochłonął i list porwawszy na stół go cisnął.
Potem plótł o swoich krzywdach, o niewoli i ucisku, o tem co przez lat dziewięć od Jagiełły cierpiał, o przywłaszczeniu jego praw nad Litwą.
Ręce zaciśnięte do góry zrywał, rzucał niemi,