Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 101.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wną wiadomością, iż na swoje oczy widział z Polski przybywającego, dawnego komornika królewskiego Hinczę z Rogowa; ale go ludzie Świdrygiełłowi u bram zaraz porwali, strzęśli do koszuli szukając listów, i nic przy nim nie znalazłszy, zaciągnęli do samego kniazia.
Wspomnienie o Hinczy na chwilę zasępiło czoło królowi, ale razem obudziło ciekawość, zkąd się tu wziął i co robił. Stał więc niespokojny Jagiełło, raz w raz dowiadując się, co się z tym Hinczą stało.
Nie skłamali donoszący, bo w istocie Hincza z wielkiej miłości dla króla i troskliwości o niego puścił się na ochotnika, nietylko aby mu przynieść wiadomości z Krakowa, ale wioząc listy papiezkie do Świdrygiełły, które tajemnie miał oddać biskupowi. Tych on już nie miał przy sobie, gdy go w bramie trzęsiono.
Po długiem oczekiwaniu i próżnych wysyłkach na zwiady, zjawił się w końcu Hincza na zamku, strasznie podróżą, a więcej może posłuchaniem u Świdrygiełły znękany.
Król gdy go wprowadzono, podniósł się aż z łoża, na którem leżał i usiadł.
— A ty tu zkąd? — począł prędko i niewyraźnie. — Kro cię posłał? z czem? gadaj!
Hincza ledwie miał czas pokłonić się królowi.
Był widokiem jego poruszony, bo choć w Krakowie o ciężkim położeniu Jagiełły wiedziano,