Nie spodziewano się jeszcze, aby choroba życiu księcia zagrażać miała.
Tymczasem Świdrygiełło, mało co pokazujący się na zamku, kręcił się po okolicy, zbiegał ku Oszmianie i Lidzie, wracał, zaglądał tu tylko i ze swemi bojarami zdawał się wyczekiwać.
W dzień św. Jadwigi, który Jagiełło zawsze uroczyście obchodził, rano miał, mszy wysłuchawszy u Franciszkanów na Piasku, do Trok wyruszyć.
Witold, pomimo próśb króla i zaklęć żony, uparł się mu towarzyszyć koniecznie. Chory nie dał się na wóz wsadzić, ale na koniu, razem z Jagiełłą z zamku wyruszył. Księżna tuż jechała kolebką.
Zaledwie mały kawałek drogi ujechawszy, książe z bolu i zmęczenia tak osłabł, że ludzie go z konia musieli zdjąć i umieścić obok żony w kolebce.
Świdrygiełło, który był razem, zobaczywszy to, zniknął. Mniej na to zwracano uwagi, bo choroba Witolda zajmowała wszystkich.
Zbiegłszy z orszaku, brat Jagiełły, nie prędko się już ukazał.
Dojechali z Witoldem do Trok, gdzie choroba znacznie się zaraz pogorszyła. Zniesiony na łoże, książe już nie wstawał z niego.
Jagiełło nie odstępował chorego ani dniem ani nocą. Tymczasem Świdrygiełło na pewny już
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 062.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.