Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 048.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

będzie, przypuszczono zewsząd szturm gwałtowny.
W wielkiej izbie dolnego zamku, wobec króla, Witolda, wielu książąt i nieodstępnego biskupa, Paweł Rusdorf, mistrz krzyżacki, pierwszy wystąpił, sam od siebie, z serca i przyjaźni wielkiej dla Polski i dla Litwy.
Miodowe jego słowa były jakby echem powtórzonem głosu króla rzymskiego. Mistrz bolał niezmiernie nad nieporozumieniem i rozterką, nie pragnął nic, jak powiadał, tylko obu państw pomnożenia potęgi i sławy.
Gdy dokończył, wstał Oleśnicki... Krzyżak politykował i uwodził, biskup z męzką otwartością kłam mu zadał w oczy.
— Nie mówcie nam ani o miłości, ani o życzliwości dla nas — odparł śmiało. — Mamy w rękach niezbite dowody, własne listy wasze, które świadczą jak wy i król rzymski sprzyjacie nam i do czego dążycie...
Wszystko to jest dziełem waszem... Przejęte pisma z pieczęciami, których się zaprzeć nie możecie, mówią przeciwko wam i zapewnieniom kłam zadają.
Nie spodziewano się nigdy, aby biskup tak śmiało i jawnie mógł wystąpić, nie oszczędzając ani przytomnego mistrza, ani siedzącego tuż Witolda. Zdumienie, przerażenie było wielkie. Król oczy spuścił i pobladł, mistrz Rusdorf zatrząsł