Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 046.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wszyscy więc godzili się na to, że jeżeli król jechać ma do Wilna, nie może bez biskupa. Poczęto ze wszech stron nalegać na Oleśnickiego. Wiedział on co go na Litwie czekało, ale król prosił, zaklinali wszyscy... zgodził się milczący.
Oprócz biskupa, znaczny orszak panów, nietylko dla okazałości, dla czuwania, pomocy, straży nad starcem, miał mu towarzyszyć na Litwę.
Małdrzyk, który konie rozsadzone miał i gońców na posługi, został trzeciego dnia z tem odprawiony, że król zaproszeniu rad, natychmiast przybywa.
Łatwo się domyśleć, że pomimo uspokajających zapewnień Witoldowego posła, myśl koronacyi wcale nie była zaniechaną, owszem czyniono do niej właśnie przygotowania.
Przybycie króla do Wilna i po drodze już słuchy o wielkim zjeździe książąt i bojarów, nie dozwalały o tem powątpiewać.
Nadzwyczaj wspaniały i liczny orszak, towarzyszący przyszłemu królowi Litwy, witał u bram Wilna sędziwego Jagiełłę... Goście z Rusi, dwór ogromny, straże strojne, przedstawiały się świetnie i z królewskim przepychem.
Ażeby ująć Jagiełłę, zwołano co było najdostojniejszego, przyjęcie uczyniono uroczystem. Witano go okrzykami, lud bił czołem.
Sam Witold w książęcym płaszczu, żona jego lśniąca klejnotami, wielki mistrz Krzyżaków, któ-