Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 033.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żętach i Piastach swych, jako o równe z naszemi dziećmi mających prawo do tronu...
— Szlachta chce nowych przywilejów — odezwał się król z westchnieniem, a dosyć ich ma i tak, by nam pokoju nie dawała i berło z rąk wytrącała.
— Zapewnijcie im zachowanie dawnych praw, przy których obstają, a biskup wyjedna, że się tem zaspokoją — mówiła królowa łagodnie. — Inaczej spadek niepewny... a gdy i na Litwie Świdrygiełło i Zygmunt czekają nań, cóż się twoim dzieciom zostanie?
Westchnął król.
— Dajcie im czego chcą — dorzuciła królowa — król, który daje, odebrać też może... będzie-li miał siłę, ale królem naprzód potrzeba być...
Głową potrząsał Jagiełło.
— Mów o tem biskupowi — rzekł — uczynię co mi poradzą, bez nich ja nie mogę nic!
Zasępił się. Królowa posiedziała chwilę, ponawiając naleganie tak, aby w umyśle męża zostało. Odeszła.
W kilka dni potem opustoszał znowu zamek na Wawelu, królowa i królewna zostały same. Przez czas pobytu swego, stary król oswoił się z nowym stosunkiem do żony, która nie czyniąc mu wymówek, nie okazując żalu, wrócić już do pożycia z nim nie chciała.