Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 029.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Znaczenie tego rozbratu chłodnego zrozumiał Jagiełło i nie nalegając, zastosował się do woli Sonki.
Odtąd więc mieli być małżeństwem z imienia tylko, nie żyjąc już z sobą. Pochlebiał sobie król, że w czasie pobytu w Krakowie zmienić się mogą stosunki. Nazajutrz był poufalszym i czulszym, usiłując dawną śmiałość i swobodę odzyskać, w Sonce jednak znalazł taki poważny chłód i pokorę jakąś przesadzoną, a w mowie taką wstrzemięźliwość, iż wyrzec się musiał zupełnego przejednania.
Skarżył się na to przed biskupem Zbyszkiem, który zlekka ramionami poruszywszy, radził to zostawić czasowi i królowej słuszność przyznawał. Nie chciała być narażoną na nowe podejrzenia, na nowe kłótnie i pojednania. Lepiej więc było żyć w zgodzie zdaleka od siebie.
Posmutniał król... i byłby może prędzej opuścił Kraków, bo już o zjeździe w Sandomierzu mówiono, gdyby go biskup nie zatrzymał posłuchem, iż posłowie od Witolda Rombold marszałek jego i Gastold wileński wojewoda w drodze byli, a należało, aby ich tu Jagiełło z radą przyjmował.
Nie tajnem było co wieźli.
Równoważyło poselstwo to z wypowiedzeniem wojny. Jagiełło i Polska na przyjęcie korony od Zygmunta zgodzić się nie chcieli. Witold posyłał