Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Masław tom 1 182.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

fantazyi rozpasanéj. We dnie z bladych tych twarzy czytać tylko było można zniechęcenie i znużenie, nocą owładywało niemi pół rozmarzone szaleństwo.
Niekiedy korzystając z ciemności znękany człowiek zrywał się z barłogu, wdzierał na jaki pomost u ostrokołu, i na postronku spuszczał na dół z wałów, uciekając w las i woląc umierać tam z głodu niż tu ginąć z odrętwienia...
Kilku już ludzi tak uciekło, powiększono więc pilność i straże, gdyż obawiać się było można, aby pochwytani nie naprowadzili czerni i nie wskazali jéj którędy najłatwiéj na gródek dostać się było.
Z dwóch stron opasywała go wodami swemi i trzęsawiskiem przez które płynęła Olszanka; ztąd, dopóki mróz błot i wody nie ściął przystęp był utrudniony. Z trzeciéj i czwartéj tylko wały broniły Horodyszcza, na które łatwo wedrzéć się było. Stojący na pomostach wysokich nad ostrokołami lud, ciskał belki, kamienie, lał zapaloną smołę na napastników, ale i tych zapasów ilość się zmniejszała. Po odejściu czerni nazad, część ich ściągnięto do gródka; jednak przewidziéć było można, że ich na dłuższe oblężenie zabraknie i budowle przyjdzie rozbierać. Olszowe Horodyszcze przed dawnemi czasy opasane wałem, wewnątrz miało obszerne szopy i odryny, kleci i stajnie, które pierwsze podwórze od drugiego