Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Masław tom 1 100.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



IV.



Jesiennego poranku dwóch ludzi w proste siermięgi przyodzianych, na lichych szkapkach, których siedzenie z podesłanego, grubego sukna się składało, podjeżdżali zwolna ku dosyć szeroko rozlanéj Wiśle, która od jesiennych słot wezbrała.
Zdala już na wysoko podniesionym brzegu jéj widać było zamczysko i szare miasto u stóp jego rozłożone.
W mieście i okolicy ludu i ruchu dosyć było. Około zamczyska, opasanego wałami, z poza których malutki kościołek bez krzyża, niegdyś Benedyktyński, wyglądał (bo ich tu Bolesław w roku 1015 osadził) — roiło się jakby wojsko jakie, kupami poustawiane. Gdzieniegdzie ponad niemi dostrzedz było można Stanice na wysokich żerdziach powbijane w ziemię, i chorągwie czerwone.