Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Masław tom 1 043.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziwszy się więc, postanowili złożyć je w kościelnym grobie, z którego wyszedł do nich wczora.
Dębiec się ofiarował dopomódz im do tego pobożnego dzieła, ale go odesłali do koni, i sami we dwu, ująwszy zwłoki za głowę i nogi o dnia brzasku, skierowali się milczący ku zwaliskom nie zbyt odległego kościołka.
Tu jakby na przyjęcie zwłok kapłana, stała właśnie otwarta trumna dębowa, z jednego kloca wyrobiona, z któréj trupa rabusie wywlekli... Do niéj więc włożyli pobożnie bracia O. Jana, i wiekiem przysłonili na spoczynek wieczny.
Zasunąwszy potém płytą kamienną, która wprzódy wnijście do grobów okrywała otwór podziemią — wrócili do spalonéj chaty.
Lasota przebudzony dawno, patrzał na to co się działo, lecz popadł był w rodzaj odrętwienia, który wielka rodzi niedola, — ani się cudzéj śmierci mógł użalić, ani by własnéj starał uniknąć.
Dębiec klęcząc warzył coś w garnku, konie były napojone, a choć pasza na wpół wypalonych ogrodach nie wiele je posilić mogła, rzeźwiejsze były po spoczynku niż wczora.
Ranek choć chmurny, coraz się jaśniejszym stawał, gdy Doliwowie do drogi już stali w gotowości. Lasota leżał jeszcze na rękach oparty.