Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom trzeci 059.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

trzęsiono dom szukając dowodów winy, że nieznaleziono nic, oprócz książek naszych... że go uwięziono...
— Uwięziono!
— Ja jadę natychmiast, dodała Laura, wykradnę go, odbiję, ukryję w miejscu bezpiecznem, — ale któż się mną i sprawą zaopiekuje tu — u króla, u trybunałów, u duchownych? Ja liczę na panią kasztelanową...
Gospodyni zmieszała się trochę, snadź jej to nie było tam miłe, jak się spodziewała Laura; pośpieszyła jednak odpowiedzieć grzecznie:
— Zrobię co tylko będę umiała i mogła, choć doprawdy nie mieści mi się to w głowie!... Czyżby to groźnem być mogło?
— Wszystko się staje groźnem, gdy się u nas nie ma opieki... rzekła Laura; ja czepiam się pani i nie puszczam!
Pani Wiska wstała.
— Bądźże tylko spokojna, rzekła żegnając zakłopotana. Zdaje mi się, że twa gorąca imaginacja tworzy ci niepotrzebne postrachy...
— Ale ojca uwięziono!
— A! to go uwolnić muszą!
To mówiąc pokłoniła się kasztelanowa, tłómacząc, że musiała pośpieszać do gości. Honory i Laura już wychodzić mieli, gdy w progu ukazał się siostrzeniec hr. Artur, a zobaczywszy Laurę, prawie gwałtem przebił się przeze drzwi....
— Pani nie wejdziesz do salonu? zapytał, spoglądając na Honorego i na nią.
— Nie mogę, panie hrabio, ja i mój brat (wskazała chorążyca), wyjeżdżamy na wieś... Przybyliśmy poże-