Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom pierwszy 163.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mogę. Młoda się nie powinna przyzwyczajać do zbytków...
Słysząc to pan Salomon tak zbladł, iż jejmość się przelękła; uczuła, że może za śmiało postąpiła, nie cofnęła się jednak, dała po cichu wysapać się Dobkowi i dodała stanowczo:
— To dla jej własnego dobra. Jegomość musisz wybierać pomiędzy nią a mną. Ja nie mogę pasierbicy ulegać i jej się akomodować; trzeba żeby ona mnie uległa... Tego Dobka młodego odprawić co rychlej, a w domu porządek być musi...
Spodziewała się jejmość jakiejkolwiek odpowiedzi, napróżno, gdyż stary był tak przybity, iż słowa wyrzec nie mógł. Wymagania te przychodziły nagle... tak natarczywie... prawie niespodziane a stanowcze, że Dobek nie widział ratunku tylko w zwłoce i Opatrzności... Dowodzenia przeciwko córce wcale go nie przekonywały, a ściskały mu serce... wiedział jak to kochane dziecię cierpieć miało, od pieszczot przechodząc do surowości nielitościwej.
— Waćpan, bo tak milczysz, mój panie Salomonie jakbym ja nie miała racji? rzekła jejmość; a to trzeba żebyś sobie raz na zawsze powiedział, moje kochanie, że ja rację mam kiedy co mówię!
Nie wydobyła z niego i tem żadnej odpowiedzi... lecz biorąc milczenie za zgodę, zaspokoiła się tem tymczasowo. Dobek w duchu Pana Boga prosił, ażeby gość przynajmniej jak najdłużej pozostał. I ten dzień, i parę następnych przeszło prawie jednostajnie; Honory tylko z poufałością brata zbliżył się do Laury. Oboje wiedzieli, że jedno z nich wolnem nie jest, że o przyszłości żadnej marzyć nawet nie mogli, a to wła-