Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom pierwszy 016.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łączona i do niego należąca, teraz nową przybudówką się z bramą zrosła, i jedną z nią stanowiła całość.
W obszernym podwórcu ku ruinom zamczyska wiodącym, niedawno snadź zasadzony krzewił się ogródek kwiatowy. Nie był on ani wykwintny, ani sztucznie przybrany, ale jego pstre grzędki i uliczki piaskiem sypane, ożywiały nieco te pustki. Niektóre klombiki wybiegały aż na wał okryty rumowiskami dawnej kurtyny zburzonej, a ze starych foss oschłych dobywające się zarośla łączyły się z niemi, podnosząc się z drugiej strony.
Od wieków utrzymywały się tu podania o niezmiernie rozległych pod zamkiem i horodyszczem lochach i pieczarach podziemnych, których część dotąd była pod kluczem, a reszta służyła za schronienie kunom i nietoperzom. Otwory ich gdzie niegdzie widne przez gałęzie ożyn, ciekawym chłopcom wiejskim służyły do rzucania kamyków i różnych doświadczeń a zabawek. Kilka takich przełomów znajdowało się na zamku i w pobliżu niego, a ziemia dokoła próżnią tętniała.
Pomimo ponurego i smutnego oblicza, krajobraz otaczający nie pozbawiony był wdzięku. Wprawdzie jak sięgnęło oko, niezmierne ściany czarnych lasów jakby żelaznym obejmowały go pasem, lecz w pośród nich szeroko też zielone rozpościerały się łęgi, a wolno płynąca, szeroka rzeka srebrzysta. W dali gdzie niegdzie samotna sosna lub dąb prastary sterczał, wystąpiwszy daleko przed gąszcze, i majestatycznie gałęźmi olbrzymiemi malował się na czarnych lasu głębiach. Po łęgach stały strugi jak strażnicy, dalej szarych łóz i wierzb pozaokrąglane kłęby, jakby wał leżały nad rzeką. Gdzie niegdzie pobożna ręka wzniosła wysoki krzyż