Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom drugi 172.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Honory nie przerywał jej długo, nie sprzeciwiał się, nie śmiał pytać nawet, naostatek odezwał się:
— Dla czegóż ten strój? co on znaczy?
— Z nim mi swobodniej, rzekła, nie zwracam oczu, idę gdzie chcę... nie jestem skrępowana suknią kobiecą i narzuconemi nam prawami. Żyjąc sama, nie mogłam się obronić natrętom. Nie pytaj mnie wreszcie: ten ubiór, nie ja go wzięłam, on mnie pochwycił... Chciałam go zrzucić, nie mogłam, było za późno... Wszystko mi jedno, dodała... spoglądając na Honorego. wyrzekłam się przyszłości kobiecej... chciałabym do niepoznania się zmienić.. Życie jest zawsze maskaradą.. Cóż komu szkodzi moja?
— Kochana siostro, łagodnie odezwał się Honory, jest to zawsze fałsz i udanie, z którem twój charakter szczery i otwarty niełatwo się zgodzić może...
— Ta Laura, którą znałeś w Borowcach, odpowiedziała cicho, znikła bezpowrotnie; tamta była inną, lepszą istotą... dzisiejsza niewiele dba o przyszłość, żyje, aby żyć... szuka, czemby wyżyć mogła, bawi się i śmieje się z oszukanych ludzi...
— Ta druga, śmiejąc się rzekł Honory, nie bardzo mi się podoba... dawnąbym wolał.
— O! i ja! ale oddajże mi życie tamto, ojca... nadzieje moje... serce swobodne, myśl bez troski... wiarę w ludzi... Dziś ja mam politowanie dla nich, a miłości mieć nie mogę; czuję, żeśmy nie istoty rozumne i władnące sobą, ale igraszki losu, marjonetki, któremi rzuca niewidzialny sznurek pociągany ręką... czarną czy białą, już nie wiem... Jestem jeszcze ciekawa tej gry marjonetek, a czy w niej będę ubrana po męzku czy za kobietę... co mi tam, gdy się lalką czuję?