Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom drugi 151.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



VII.


W Borowcach od owej katastrofy, o której wypadku mówiła Lassy, życie się wlokło dla nieszczęśliwego Dobka daleko ciężej i nieznośniej, niż on sam w chwilach jasnowidzącego zwątpienia mógł przewidywać. Rozczarowanie po ożenieniu musiało bardzo prędko nastąpić: piękna wdówka rychło zmieniła się w najnieznośniejszą żonę. Lecz w miodowych miesiącach były choć chwile jaśniejsze, jejmość stawała się czulszą, łagodniejszą, powolniejszą i odzyskiwała serce. Dobek mówił sobie, iż choćby była niezupełnie doskonała, w powietrzu Borowiec odżyje, przemieni się, złagodzi... Cale innych był przekonań stary Eliasz, ale ten się niemi z nikim nie dzielił... Opuszczony stał ogródek... pyłem okryte, odarte pokoiki Laury... ani jej wesołego śmiechu, ani jasnej twarzy wśród tych ruin posępnych widać nie było...
Straszliwą noc przebywszy na wschodach w skarbcu razem z rotmistrzem, który był pewien, że mu tam głodną śmiercią umierać przyjdzie, a był to rodzaj zgonu, którego się najmocniej lękał, Sabina odchorowała przerażenie, wstyd i obawę, aby mąż nie odesłał jej z towarzyszem do Smołochowa. Udało się jej przecie obietnicą pieniężnej pomocy skłonić Porębę, ażeby