Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom drugi 115.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ła się ze wspomnieniami o Honorym... a ten był dla niej stracony na zawsze; chciała tylko jakiegoś upojonia i zmęczenia, któreby gnuśnie zamrzeć nie dozwalało.
Lassy w niczem jej nie przeszkadzała, zastosowywała się do życzeń jak umiała, potakiwała aż do zbytku... chcąc, zdaje się, dobrze ją zbadać wprzódy, nimby czynniej wpłynąć na los towarzyszki popróbowała. Zajmował ją wielce rozkochany Georges, chociaż o nim ani słowa wspomnieć się nie odważyła. Spotykała go codzień prawie, udając, że mówić nie chce, potem wdawała się w rozmowę, tak ją poprowadzić umiejąc, ażeby nieszczęśliwego, rozkochanego młodzieńca (zwała go w ten sposób) nie zrażać.
Na zapytania o Laurę, opierała się udzielaniu o niej wiadomości, lecz zawsze w końcu z czemś się przed nim wygadała. Oprócz młodego Georges’a, i znajomość zrobiona przez Babettę na drodze, młodzieniec ów, który nie wiedział jeszcze po co jedzie do Warszawy, na szambelana jakiegoś rachując, spotykał się z panią Lassy, zapytując jej o Laurę. Ten jednak czynił to z uszanowaniem, chłodno, jakby tylko los jej go obchodził. Chciał wiedzieć jak się tam pięknej pannie powodziło, co zamierzała i t. p., gdyż Babetta snadź sekretu nie dotrzymawszy, na którymś popasie wszystko mu o niej wyśpiewała. Lassy temu biedakowi, który na niej żadnego nie czynił wrażenia, gdyż młodzież tylko arystokratyczniejsza jak Georges przypadała jej do smaku – odpowiedziała chłodno i widocznie się go zbywając. On też tak natrętnie się nie nabijał.
Lassy była wielce przeciwna zamknięciu się Laury w domu, zaczytywaniu w książkach, wyrzeczeniu się nawet przechadzek. Miała ona w tym względzie teo-