Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom drugi 113.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiek towarzysza podróży. Nie możemy zapewnić, żeby go sobie na ludnym naówczas gościńcu nie wyszukała.
Mieszkanie Laury, które wybrała Lassy, leżało dosyć oddalone od środka miasta przy ulicy Długiej... Była to niewielka kamieniczka ściśnięta z obu stron dwoma ogromnemi domami, której gospodarz sławetny mieszczanin i starszy cechu rymarzy zajmował cały dół na warsztat i dla czeladzi, a pół pierwszego piętra od ulicy w najem oddawał. Na drugiem mieścił się jakiś urzędnik z rodziną... w poddaszu szklarz ubogi.
Wielkiem szczęściem pan Zebrzydowski, starszy rymarskiego cechu, właściciel domu (nazwisko dziwić nie powinno, gdyż mieszczanie często od miejsc pochodzenia jak panowie od dziedzictwa się zwali) trzymał owe pół piętra jako tako umeblowane na wypadek sejmu, a że go podówczas nie było, Laura znalazła w niem przynajmniej to, bez czego się obejść niepodobna. Po ślicznych owych pokoikach w Borowcach, które miłość ojca przystrajała, wydało się to ubogo i pusto, lecz mówiła sobie zawczasu, iż do ubóztwa przywykać musi.
Z okien widać było trochę placu i nieco ulicy, trzy pokoiki, izdebka pół ciemna i kuchenka składały całe mieszkanie. Starczyło to dla niej, dla Lassy, dla sługi, i na przypadek gościa, którego nigdy nie miano przyjmować. W pierwszych dniach wydało się dobrem wszystko, bo było dla strudzonej – spokojem, wytchnieniem... przytułkiem bezpiecznym... Lassy obiecywała znaleźć później coś przyjemniejszego, Laura zaś nie żądała nic nad wyszukanie sobie zajęcia, celu, pracy, czegoś coby życie czcze i puste znośnem czyniło... Robótka w ręku nie zaspakajała jej, rzuciła ją z niechęcią, ze wstrętem, jak się odpycha niesmaczną od ust