Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom drugi 048.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiedzi w oczach młodzieńca, zawyrokowała odchodząc, że to dzieciak jeszcze...
Pani Angliolina Cipriani zbliżyła się także, potrzebując pokazać się przybyłemu, który dotąd nie spojrzał na nią; kilka słów powiedziała pani St-Georges, nawet Babetta przesunęła się poglądając ku niemu.. i kawaler Georges ledwie go umęczonego zapytaniami potrafił uprowadzić nierychło...
Miał sobie za obowiązek odwiódłszy go do ładnych pokoików w entresolu, posiedzieć tam jeszcze z pół godziny na poufałej pogadance, i odchodząc przyrzekł służącego przysłać, za co mu Dobek podziękował bardzo, prosząc, aby tego nie czynił, gdyż nawykł był od dzieciństwa ubierać się i rozbierać sam i bez sługi obchodzić się lubi... Rozstając się Georges miał wielką ochotę pocałować w twarz miłego przyjaciela, lecz nie śmiał jakoś i odłożył to na jutro...
Po wyjściu jego... gość natychmiast zaryglował drzwi jedne i drugie, i padł na fotelik znużony, złamany, jakby go nagle reszta sił odbiegła. Głowa opadła mu na piersi, ręce zwisły na poręczach, oparł się o nie i pozostał tak nieruchomy długo, długo... póki zegar na kominie wybijający pierwszą godzinę w nocy z tego zadumania go nie przebudził...
Potrzebujemyż czytelnikowi tłómaczyć, iż owym Wawrkiem Dobkiem Borowieckim była biedna Laura... której się zdawało, że ją senne mary porwały w świat dziwów i czarów? Od chwili, gdy na Muni wyjechała zrozpaczona, rozdrażniona w świat, opuszczając Borowce, minęło dni niewiele; lecz ileż wrażeń, strachu, niepewności, zwątpienia!... Znając dobrze okolice i lasy bo-