Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom I 179.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mował on żadnego widocznego w hierarchii duchownéj i wyższego stanowiska, bo go nie pragnął. Apostołował, modlił się i wiódł życie ascety, zamknięty w ciasnéj celce na zamku. Resztki dawnéj wiary po całych jeszcze Czechach, pod rozmaitemi postaciami się kryjące, trzebił kapłan niezmordowany, nauczał, nawracał, gromił, a miał tę apostolską odwagę, iż potędze ziemskiéj z prawdą wiekuistą odważnie stawał w oczy. — Sam Bolko, któremu nieraz inni ulegali duchowni, a któremu ks. Prokop mówił prawdę śmiało, szanować go musiał i upokarzać się przed nim. Grubą suknią z prostego sukna odziany, w obuwiu wieśniaczém, z twarzą wychudłą i ogorzałą, z głową przedwcześnie osiwioną i wypełzłą, mąż boży stanął przed starym księciem ze spokojem ducha, który go nigdy nie opuszczał.
— Ojcze mój — odezwał się kneź żywo — rady twéj potrzebuję.
Starzec skłonił głowę w milczeniu, mówił zwykle mało.
— Wiecie kogo mam gościem?
— Poganina upartego i żyjącego w grzechu —[1]
— Tak jest... ażaliż nie byłoby zasługą dla mnie i rodu mojego, gdyby przezeń on i naród jego na wiarę świętą Chrystusową się nawrócił...
— Dałby to miłościwy Bóg! — zawołał Prokop ręce podnosząc do góry i oczy wlepił w starca.
— Mieszko prosi o Dubrawkę za żonę...

  1. Przypis własny Wikiźródeł Zamiast pauzy winna być kropka.