Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom I 158.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wśród tego wieńca dziewczątek, od lat piętnastu do osiemnastu, dobranych jakby do wieku i miary, stała urodziwa dziewica, którą po stroju i twarzy poznać było można za panią.
Głową całą, wzrostem bujnym przechodziła towarzyszki swe, a postawą poważną i dumną wszystkie je gasiła. Z wianku i kos znać w niéj było dziewicę — nie dopiero rozkwitłą, ale w pełnym młodości kwiecie. Starszą była znacznie od swych towarzyszek, zdawała się téż mieć zwierzchnią władzę nad niemi.
Dziecko pańskie, krew rycerską, potomstwo jakiejś Libuszy czuć było w pięknéj pani. Silna jéj dłoń biała nieulękłaby się znać miecza, ani cugli szalonego konia, na twarzy nieco smagłéj, w czarnych oczach ognistych, pałało nieustraszone męztwo, ale razem z niém swobodna panowała wesołość. Nie zbywało jéj na wdzięku niewieścim w ruchach zręcznych, ale męzka śmiałość z nim się łączyła.
Taką niewiastę — panią nie łatwo było spotkać i zobaczyć, gdy one wszystkie sługami były — i Mieszko, ujrzawszy ją, wlepił oczy ciekawe, oderwać ich niemogąc od tego zjawiska, wydającego mu się czémś czarodziejskiem, wyższém i doskonalszém nad to co widywał w życiu. Wśród kilkunastu młodszych i piękniejszych, ona ciągnęła oczy jak królowa.