Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom I 089.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A Ludmiłę? — podchwycił Mieszko szydersko.
— Spraw tych nie wiem dobrze — odezwał się Dobrosław — ale to wiem, com na swe oczy oglądał, że Bolko do świątyni nowéj na Hradszynie chodzi i wiarę swą trzyma.
Mieszko nieco podniósł głowę i zwrócił ją ku Włastowi.
— A ty? — zapytał — powiedzże mi ty, co chrześcian znasz, jaka ta wiara ich jest? ciężka? straszna?
Niespodziewanie pochwycony pytaniem tém, Włast oniemiał zrazu — nie wiedział co rzec ma, modlił się w duchu o natchnienie i sam niewiedząc prawie jak, odezwał się z zapałem.
— Miłościwy panie — wiara to jest, co zaprawdę człowieka szczęśliwym czyni, zbroją mu jest, karmią mu jest, światłem i siłą!!
Słysząc te słowa Dobrosław pobladł, ale z poszanowaniem spojrzał i z trwogą niemal na natchnionego młodzieńca.
Kneź téż, niespodziewając się odpowiedzi tak śmiałéj oniemiał na chwilę, oczyma przelękłemi zmierzył mówiącego i mruczał coś sam do siebie. Włast stał, gotów choćby na męczeństwo.
— Mówią — odezwał się — że człowieka ona dręczy i morzy i wzbrania mu wszystkiego? prawda li to jest?