Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom I 047.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A któż to jest? — spytała Hoża.
— Jest to pan nad wszystkiemi panami, kneziami ich i królami i nad ziemiami wszystkiemi, które on jednym odbiera, drugim daje jako chce. Na rozkazy jego stawią się wszyscy i służą mu. I mój téż zaraz ludzi zebrawszy, na święta do cesarza ciągnął, gdzie mnóstwó[1] ludu już było z dalekich ziem. Dostało mi się z nim téż jechać, do noszenia tarczy i włóczni i odziali mnie na to, a ze dworem razem ciągnęliśmy do grodu, gdzie cesarzowi mieli kłaniać się i dary przynosić wszyscy. A żem w domu sokoła czasem nosił, który był bardzo piękny i mądry, przystroiwszy mnie pan mój, wraz z sokołem cesarzowi ofiarował.
Przeszedłem tedy z niewoli mojego małego pana, w niewolę wielkiego — a raczéj w niewolę niewolników jego, ale tak chciał los mój. Tu krótko pobywszy cesarz, obdarzywszy kneziów swych i markrafów i urzędników, nazad do południowéj ziemi państwa swojego ciągnął i ja z sokołem i ze dworem.
Gdy Włast mówił tak, a Hoża sparłszy twarz na rękach z uwagą mu się przysłuchiwała — doszedłszy do tego miejsca, wstrzymał się nagle, jakby przypomniawszy przed kim mówi. Pomilczawszy dopiero i myśli zebrawszy, dodał krócéj zbywając siostrę.
— Tamem w tym kraju przebywał długo, ale mnie cesarz dał innemu panu, który nad świąty-

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – mnóstwo.