Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom II 137.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chowieństwo tylko całe pobożnością i dobroczynnością pana wzruszone, opiewało chwałę jego.
Część drogi mając razem ze szwagrem odbywać, Bolko starał się wyrozumieć z niego, jakie dwór cesarski i potęga jego uczyniła na nim wrażenie, nie potrafił jednak dobyć zeń nic jasnego. Mieszko uśmiechał się, dobréj był myśli, rad z podróży, potakiwał bratu, ale tego co czuł, nie wydawał.
Rozstali się ku granicy już, tam gdzie się wprzódy spotkali i Mieszko z małym orszakiem swoim puścił się ku Poznaniowi. Następnego dnia o Wigmanie dostał języka Chotek, który towarzyszył kneziowi, jakoby z Wolinami się związał i coś na pograniczu zamierzał, lub przeciwko polanom, albo nawet Ottonowi, lub obojgu razem. Tém téż spieszniéj ku domowi dążyć było potrzeba. Chotek wyprawiony został, aby miał oko na swoich i w razie potrzeby z Mieszkiem się łączył.
Domyślano się, że Wigman lub cesarzowi się chcąc zasłużyć, rzuci się do podbojów za Odrę, albo — bo i to być mogło, obrócić się przeciw niemu, ze Słowian sobie groźny zastęp tworząc, by go zastraszył i wyjednał sobie czego pragnął. Na jednéj i drugiéj stronie widywano już tego człowieka, który się łatwo przerzucał, gdzie widział korzyść swą lub rozgłos mógł zyskać.
Jeszcze z nim trzymali nieraz nadgraniczni