Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom II 101.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pan był milczący i zamknięty.
Tak, w nowo odbudowanym dworze, pierwszy wieczór spędził Włast, któremu siostra po staremu usługiwać chciała... Nie dopuścił jednak tego, rozkazując jéj usiąść razem do stołu, przy którym i Jarmierz zajął miejsce... Radowało się serce jego myślą tą, że opatrzność zesłała mu siostrę, aby jak ojciec, nawróconą została. Zdało mu się téż, że i Jarmierza, już przygotowanego, łatwo do przyjęcia nowéj wiary skłonić potrafi...
Ale pierwszego tego wieczora zaraz, gdy z niecierpliwych ust wyrywały mu się już wyrazy natchnione, przekonać się mógł, jak daleko stały pojęcia tych biednych ludzi w nieświadomości wychowanych, wykarmionych życiem inném, od chrześciańskich wyobrażeń...
Hoża wprawdzie słuchała go chętnie, lecz więcéj ją zdumiewało to co mówił, niż przekonywało...
Włast postanowił, cierpliwie, powolnie, wytrwale poświęcić się zyskaniu tych dusz... W myśli jego było połączenie siostry z Jarmierzem i oddanie im po ojcu majętności. Sam on dla siebie nie potrzebował nic, chciał wymówić tylko kaplicę i w tym domu pierwszych chrześcian gromadzić. Blizkość zamku, położenie w lesie i na ustroni czyniło miejsce dogodném... Zdawało mu się, że ci, co z dymem raz dwór puścili, drugi już raz ważyć się nań i porwać nie będą śmieli.