Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom II 069.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

opatrzność wybrała sama, na trudny obowiązek pierwszego apostoła — i pasterza.
Ponieważ oba drogą znużeni byli, a mało zbaczając mogli się wprzód dostać do Krasnéj-góry, niż nad Cybinę, Włast postanowił naprzód do siebie zawieść ks. Jordana, dać mu tam spocząć, i dopiero drugiego albo trzeciego dnia wybrać się z nim na dwór książęcy.
Przyjął tę myśl podróżny, rad będąc, że lepiéj pozna kraj, i już zdążali ku Krasnéjgórze, o któréj Włast myślał nie bez tęsknoty i miłości. Wyrzucał sobie nawet to przywiązanie zbyteczne do miejsc, w których przebył dzieciństwo, prawie je grzeszném uważając.
Droga wiodła lasami, już po trosze z liści jesienią ogołoconemi. Z niecierpliwością pewną Włast wyglądał dworu i cieszył się, że poczciwego Jarmierza zobaczy... Wjechali wreście w ten gaj, który dwór z boku osłaniał. Włast nie mógł pojąć już dla czego dworu widać nie było... gdy nagle pobladł i konia wstrzymał, takie go opanowało wzruszenie. Całéj siły ducha użyć musiał, aby się zdobyć na wyrazy.
— Bądź wola twoja!
Stary dwór w Krasnejgórze był zgliszczem tylko. Sterczały z niego pozostałe niedopalone belki... ogniska kamienne, obalone ściany. Z budowli nie pozostało nic.