Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom II 056.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czterej kapłani z kaplicy wyszedłszy, a przykrząc sobie znać towarzystwem dumnego Wigmana i zaduszném izby powietrzem, na ławie kamiennéj w podwórcu naprzeciw studni usiedli dla rozmowy.
Włast szczególniéj obudzał ciekawość ich i radzi byli dowiedzieć się o losach jego a przygodach.
On téż tajenia się z niemi przyczyny nie miał i na zapytania odpowiadając, całą im swojego żywota historię opowiedział. Naostatek gdy do podróży téj przyszło i jéj celu, rozgrzany nadzieją uczynienia czegoś dla kraju, powstał Włast z ławy i złożywszy ręce, jął mówić do starszych kapłanów.
— Ojcowie i panowie moi, do was zwracam teraz mowę moją serdeczną. Ażali nie lepiéj i nie zgodniéj z nauką Zbawiciela kraj nasz nawrócić niż burzyć go i niszczyć... Pragniemy wiary i wołamy apostołów...
Z niebezpieczeństwem życia dostałem się tu ufając, iż dla nowéj owczarni, dziś szczupłéj jeszcze i maluczkiéj, pasterza tu znajdę. Dajcie mi go...
Wysłuchawszy téj mowy starszy mu odparł, że sam podobne apostolstwo między świeżo ledwie nawróconemi pogany mając w Mysznach, choćby pragnął, oddalić się nie może. Zarazem jednak ku towarzyszowi średnich lat, śmiałego oblicza i pogodnéj twarzy się obrócił.