Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kunigas 086.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

znaczące i pospolite, rozjaśniły się rozumem i zapałem, z któremi ukrywać się zdawał dla ogółu.
— Bardzo wiele do czynienia mamy, bracie Bernardzie — dodał wzdychając — bo jak u Templaryuszów, których doścignął palec Boży, i u nas reguła się wypaczyła, połamała i przekroczyły ją zwyczaje swawolne.
Najprzód, pobożności u nas niéma, Boga nie widzimy przed sobą, i ztąd płynie zło wszystko. Rycerstwem jesteśmy do zbytku, Zakonnikami za mało. To, co się zbawieniem zdawało dla nas: napływ obcych, miłość całego świata, z jaką się do nas garnął i garnie, powoli nas gubi. Na dziesięciu mężnych i pobożnych rycerzy, przybywa do nas stu rozpustnych zbójców, którym smakuje wojna z pogany, bo w niéj wszystko im wolno. Musimy ich jeszcze ze czcią przyjmować, gościć, poić, a oni nam zarazę przynoszą.
Po staremu więc, bracie Bernardzie, pracujcie, patrzcie, słuchajcie, czyńcie co potrzeba, aby Zakon nie upadł; a w czém ode mnie poparcia zechcecie, z tém przyjdźcie potajemnie do mnie.
Bernard uradowany podziękował za zaufanie i za wyjaśnienie Luderowi, który, w téj chwili posłyszawszy nadchodzącego kompana, zaraz zmienił ton i odprawił go mruczeniem groźném.
Znowu więc Bernard, pokrzepiony, rozpoczął swą niewidzialną pracę.
Lecz tak jego, jak Mistrza, zabiegi dla pohamowania rozprzężenia były prawie bezskutecznemi; kilku ich było dobréj wiary i woli przeciwko zastępowi całemu Krzyżaków, których życie, samo wojenne rzemiosło, nieustanna potrzeba zawojowywania i przywłaszczania sobie coraz więcéj krajów, aby zyskać trwałe granice i bezpieczeństwo, nauczyły przewrotności, fałszu, okrucieństwa w polityce; a polityka, jak zawsze, odbiła się potém w obyczajach. Zgwałcenie prawa moralnego w jednéj sferze sprowadza lekceważenie jego w innych. Zdradzano umowy, łamano traktaty, szydzono ze słów i obietnic danych Polsce, Litwie, Pomorskim panom; miano-ż potém szanować regułę Zakonną i prawa mniejszego znaczenia?
Zakon, szpitalnym uczyniony, to jest miłosiernym, mógł się utrzymać; stawszy się zaborczym w imię Chrystusa, kłam zadawał nauce tego, którego wyznawał.
Zaród więc rozprzężenia tkwił już w saméj naturze jego potwornéj.
Brat Bernard, po sprawozdaniu niedorzeczném Szwentasa, parę razy jeszcze coś z niego dobyć próbował, wreszcie, uznawszy go głupim i niezdolnym — nie myślał już o nim.
Jerzy zawsze wydawał mu się narzędziem, które na korzyść Zakonu dawało się wyzyskać. Jak? tego sam jeszcze jasno nie wiedział.
Chrześcijanin, wychowany w wierze, w któréj się gorliwym być zdawał, mógł, nawet na swobodę puszczony, zanieść jako apostoł, chrześcijaństwo na Litwę. Zamiast krwawego podboju, z jego pomocą Zakon mógł sobie pozyskać zwolenników i sprzymierzeńców. To apostołowanie wydawało się