Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 259.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jagiełło idzie na inne zamki i pustoszy nasz kraj.
— To wiem.
— Zygmunt zdradził.
— Tegom się domyślał, pieniędzmi się kupuje zwykle tylko nowych nieprzyjaciół.
— Jedną ręką podali list wypowiedni, a drugą dłoń z zaręczeniem pokoju.
— Cóż więcéj jeszcze?
— Tego dosyć, ażeby działać, aby wyjść z téj bezczynności, w któréj stoimy.
— Masz słuszność, panie podskarbi — odezwał się Ulryk — nie chcieliśmy pokoju, musimy więc prowadzić wojnę...
— Nie stojąc i nie czekając.
— Idziemy dziś — odezwał się Mistrz — zastąpimy mu drogę: los rozstrzygnie o przyszłości.
— Ja nie wątpię o niéj! — zawołał Merheim.
— Ani ja! Z małym wyjątkiem, Zakon, jako jeden mąż wyrzekł: wojna! Bóg mógł go tylko natchnąć. Dlatego nie boli mnie wzięcie Gilgenburga, ani zdrada Zygmunta. Zakon można znękać, ale go zabić nie potrafi nikt. Odrodziłby się w innéj sukni, z innym znakiem, pod inném hasłem... z tym samym duchem. Zakon jest