Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 229.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z południa wprowadzono go znowu do Jagiełły, a byli już sam na sam. Frycz ujęty przez marszałka, z owego strasznego herolda wojny, stał się bardzo dobrym służką, pokłoniwszy się do kolan.
— N. Panie — odezwał się cicho co mi kazano mówić publicznie, tom powiedział rano, a no to nie wszystko.
— Cóż więcéj? — spytał król, patrząc mu w oczy.
— Panowie moi polecili mi rzec jeszcze — dodał — że list wypowiedni dobrze zapłacony, bo Krzyżaków czterdzieści tysięcy czerwonych złotych kosztował, dla postrachu rzucony jest, ale na ten kawał papieru zważać nie ma co, bo wojny z niego nie będzie.
— Uśmiechnął się Jagiełło.
— Ani król Zygmunt, ani Węgry o niéj nie myślą, a złota potrzebowaliśmy... Strachy to są próżne, N. Panie — mówił daléj — widziałem ja obóz krzyżacki i widzę ten, a zaprawdę myślę, że po téj stronie waga będzie i zwycięztwo. Zbiérany tam lud, dużo głów, ładu mało, a buty wiele; przy pomocy Bożéj otrzymacie zwycięztwo, z którego myślę, że i król Zygmunt nie bardzo smucić się będzie. Moim panom, N. Panie —