Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 216.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A! byle przy życiu była! Moja to wina — płakała Noskowa — mój grzech. Rycerstwo jéj dzieckiem zawróciło głowę.
Po długich jękach i radach, nie było już nic innego do czynienia, tylko przyjąć księdza Jana ofiarę, który do Krzyżaków powtórnie jechać już nie chciał, ale obóz polski obiecywał przeszukać.
Litość go wielka nad siostrą przejęła, która z żalu spowiadała mu się z całéj swéj przeszłości, a jak zazwyczaj w nieszczęściu wielkiém, przyznawała się do win, któreby inaczéj taiła nawet przed bratem.
Z boleścią wysłuchawszy tych zeznań, ale z chrześciańskiém pobłażaniem, ksiądz Jan postanowił do drogi się sposobić. Domyśliwszy się jednak co za jedni byli pachołkowie, dodani Noskowéj z Torunia, żadnego z nich z sobą wziąć nie chciał. Litując się nad nim i kobietą, księżna Ziemowitowa dwóch ludzi swoich księdzu dodała i konia którego potrzebował. Noskowa go opatrzyła pieniędzmi, a wyjeżdżającemu rzuciwszy się jeszcze do nóg ze łzami, wyprawiła go zapłakana, rada, że choć próbę jakąś do odzyskania dziecka uczynić mogła.
Zawrócił więc starzec nazad tą drogą, która do gościńca wojskowego wiodła.