Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 179.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żartów, a kto siły nie czuje, albo męztwa, lepiéj pod strzechę, niż na srom.
Teodorek się zarumienił i z bladego jak mur, stał się czerwonym jak wiśnia.
— Sromu nie uczynię — zawołał — ni sobie, ni wam, ale gdy zagrzmiało wojną i śmiercią, pomyślałem o krwi, która się lać będzie i serce mi się ścisnęło.
Dziko spojrzało chłopię na pana Andrzeja, który nie wiele na oczy jego zważał. Poklepał go po ramieniu.
— Słyszę, że ci aż dwóch sług znowu przybyło? — zapytał — czy przywieźli ci dobre słowo od matki?
Teodor milczał chwilę.
— Matka nie wié o mnie — rzekł — ludzi mi nadesłał stary mój, co ztąd uszedł.
— I znowu słyszę takich, co się z nikim rozmówić nie umieją, a do kata, na Niemców wyglądają.
Chłopak zamilkł. Wojsko z tą pieśnią i okrzykami ciągnęło daléj, a tu już niczém niepowściągnione, chciwe oczekiwanych łupów tłumy Witoldowe, rozlały się znowu po kraju.
Na noc stanęły wojska pomiędzy dwoma jeziorami, na piaszczystém błoniu pod Ludborzem,