Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 153.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

między sobą, dopóki silną ujęte dłonią, nie przyszły do porządku.
Ruszył tedy cały dwór, ustawiwszy się jak wprzódy, żegnając czapkami i głowami księżnę i dwór jéj, który coraz daléj występował na drogę.
Już czoło kolumny ciągnęło lasem, a za niém Jagiełło z Witoldem, dworscy, wojewodowie, rycerstwo, daléj konie, kolebki pańskie i wozy, i psy myśliwskie, i czeladź, i ciury.
Księżna zadumana stała z chłopakami swemi nade drogą, aż przeciągnęło wszystko i znikło w oddaleniu, a ksiądz Jan modląc się, żegnał ich długo krzyżem, który trzymał w ręku.
Naostatek umilkło w lesie i wozy księżnéj ładować do powrotu zaczęto. Noskowa téż z córką cofnęła się na bok ku swoim ludziom i koniom, stojącym daléj nieco w zaroślach. Tegoż wieczora zapowiedziany był wyjazd do Płocka. Kazano się toruńskiemu orszakowi Noskowéj do niego gotować, gdy ks. Jan przyniósł wiadomość nową, że księżna Aleksandra spocząć pragnie i noc w lesie spędziwszy, o brzasku dopiéro w dalszą wyruszyć drogę.
Jakoż wkrótce potém zwolna mrok padać zaczął, a ludzie się obwarowawszy od dzikiego zwierza i wszelkiéj napaści wozami, konie wziąwszy