Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 147.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i bogato przybrane, ciekawém spozierał okiem. Obu piękność czyniła na nim widoczne wrażenie, jednakże, choć siostrze księdza Jana i jéj córce, przystępu do siebie bliższego nie rad był dozwolić i cofnął się kilka kroków, dając poznać, by zdaleka stanęły.
Z równą ciekawością wdowa i córka jéj w króla się wpatrywały. Noskowa pochyliła się nizkim ukłonem, który Ofka powtórzyła za nią.
Piękne dziewczę przybrało poważny pozór twarzyczkę niewinną, oczy jéj tylko strzelały niepohamowane.
Stały tak milczące, nie śmiejąc przemówić pierwsze, gdy Jagiełło zagadnął:
— Cóż się tam u Krzyżaków dzieje? wielki wybór na wojnę?
— A! — łamiąc ręce poczęła Noskowa — ludzie mówią, że nigdy jeszcze takiego nie pamiętają. Co żyje ciągnąć musi. Co dzień nowe poczty przybywają z Niemiec. Siła ogromna. Pola około zamczysk, jak mrowiem okryte orężnemi ludźmi, zbrojownie wszystkie otwarto i wypróżniono. Zaklinają się i przysięgają, że nie włożą do pochew mieczów, dopóki nie zwyciężą i w Krakowie nie zawrą pokoju.
Jagiełło pobladł nieco.