Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 106.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Noskowa zamilkła.
— Dziwne zrządzenie Boże?
— Tak dziwne i dla Zakonu pomyślne. Dla bezpieczeństwa podróży waszéj, jakby naumyślnie Bóg go zesłał. Jemu niech będą dzięki. Przyjmijcie starego jak brata, ale milczcie przed nim, jak przed obcym: on o niczém wiedziéć nie ma, ani o listach, ani o poselstwie waszém. Ofce zamknijcie usta.
— Dziewczę ma rozum, dość dlań pół słowa: nie lękajcie się.
— Przyślę go tu, lecz czyńcie, jakbyście nawet nie wiedzieli o nim i nie mówili nic ze mną.
Podskarbi położył palce na ustach.
— Siostrą jego jesteście — dodał — ale i siostrą w Zakonie, a kto w naszą wszedł rodzinę, ten innéj nie ma...
Noskowa skłoniła głowę. Niespokojna przeprowadziła do drzwi Merheima, który szepnąwszy jeszcze słów kilka, w ciemnych schodach kamienicy zniknął.

∗             ∗

Mrok już był w izbie i dwie sługi przyszły ze świécami zapalonemi.