Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 104.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rokie... w świat! rozraduje się jéj dusza! Ona tego jeszcze nie widzi, a ja już mam wszystko przed oczyma. Lasy szumią, pola się złocą, obłoki białe ciągną skrzydlate, rzeki wrą... konie rżą... a my lecim coraz daléj, w świat! w świat!
Krzyżak słuchał rozradowany, matce się téż oczy zaśmiały
— Teraz — rzekł — niech Ofka idzie sposobić się do podróży, my jeszcze mamy pomówić dwa słowa.
— Których mnie słyszeć nie wolno? — śmiejąc się przerwało dziewczę. Niech Wasza Miłość będzie pewna, że ja się ich domyślę, nie słysząc... więc idę.
Ukłoniła się nizko i znikła.
— Jeszcze jedna sprawa — rzekł podskarbi, — a téj nie wiem jak tknąć.
Obrócił się ku wdowie.
— Macie jaką rodzinę? myśmy nigdy o żadnéj nie słyszeli?
Zdziwiona mocno, ruszyła się wdowa z siedzenia.
— Rodzinę? — powtórzyła marszcząc czoło — rodzinę? Jam o niéj, ona o mnie zapomniała! Nie wiem, wymarli może; nigdy się nikt nie zgłosił, jam téż nie mogła... Miałam jednego przy-