Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 299.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Starszą córkę zaswatano i wyposażona poszła do zacnego domu, z błogosławieństwem rodzicielskiém. Ofka przy matce została i nie radzi byli ostatniego ptaszka dać z klatki, boby pustką stała smutną.
Późną jesienią tego roku, gdy znowu do domu powrócił Starosta, a wybierał się właśnie na łowy, bo mu o niedźwiedziu szkodniku znać dano, na grobli naprzeciw dworu ludzie postrzegli orszak z kilkunastu koni złożony, który wprost do Brochocic ciągnął.
Żadnych się natenczas gości nie spodziéwając Starosta, trochę się tém zdumiał, témbardziéj, że orszak okazały wcale, niepospolitego zwiastował.
Dano wnet jéjmości znać, ruszyły się sługi. Starosta do ganku wyszedł, sądząc, że odgadnie kogo Pan Bóg prowadził.
Tymczasem jezdni się ku dworowi zbliżali, a była ich gromada i bardzo pokaźna, i z cudzoziemska to wyglądało, a świetnie.
Jechał jeden z pańska ubrany na koniu dzielnym, za nim dwóch sług zbrojnych, na których stal świeciła jak srebro; daléj pachołków dobrze przyodzianych i orężnych sześciu, wóz podróżny