Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 293.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

usty mógł rozmawiać. Bawił go tylko jeden Starosta, który tyle umiał po niemiecku, co tamten po polsku; lecz z językiem obchodził się po żołniersku, nie czyniąc zbytniego zachodu. Mówił jak umiał, źle ale śmiało.
Znać obyczaj niemiecki inaczéj dzień ten święcić musiał, gdyż jeniec i sianu na stole, i snopowi w kącie i potrawom osobliwym dnia tego pilno się przypatrywał, a zabawy wiejskie wieczorowi temu towarzyszące, kolendy, śpiewy, ludzie za zwierzęta poprzebiérani, obsypywanie ziarnem, gwiazda, z którą klecha z organistą przywędrował — wszystko to w wielkie go zdumienie wprawiało.
Gdy późno jeszcze siedziano zabawiając się z kuflami, u próżnego sianem zasłanego stołu, Dienheim, któremu było obco i przykro, znikł, wyniósłszy się do izby swojéj.
Wszczęły się więc rozmowy o nim i o jego losie. Starosta tyle tylko wiedział o tém, iż dziewczyny nie dostał, bo już była krzyżacką mniszką.
— To i lepiéj — rzekł Mszczuj — jéj to do miary przystało, raczéj niż żoną być i u kądzieli siedziéć.
— A z jeńcem — dodał Brochocki — nie widzę innéj rady, tylko mu się dać odpaść, aby gdzie