Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 290.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i przy orężu, ale młode dziewczę przebrane w obozie nieprzyjacielskim, wciskające się zuchwale, zjawiające i znikające, narażające życie, niedbające o cześć swoją, rzadko kto mógł spotkać w zamożnym stanie. Niewiasty co się za obozami ciągnęły, zwano fraucymerem Ś-go Marka.
Mszczujowi szczególniéj powieść się wydawała dziwaczną; patrzał na Brochockiego jak w tęczę i z podziwu się żegnał.
— Zajadłe wojny tylko lęgną takie potwory — rzekł — niech tam sobie będzie jak chce, ale żeby chłopak szlacheckiego rodu, o taką drapieżną istotę dobrowolnie się dobijał i na zgubę oczywistą szedł, to osobliwa rzecz. Takie szalenice nie na żony stworzone.
Mówili o tém długo, pani Brochocka najmniéj, potrząsała głową i za płeć własną wstyd jéj znać było. Nareszcie do wieczerzy znać dano, skromnéj bardzo, z krupniku i kaszy złożonéj, bo i na pańskich stołach naówczas, w powszednich dniach rzadko co innego dawano, a na króla Jagiełły dworze za przysmak służyły kiszone ogórki i kapusta. Potém jéjmość poszła pilnować placków na wigilię przeznaczonych, które po dziś dzień zachowały kształt swój, przypominający dziecię