Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 275.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wypalonego oblicza, rysów szlachetnych, z oczyma dzikiemi.
Napróżno starał się ją ułagodzić i uprosić jeszcze słów kilka; w końcu groźbą wyprawiła go precz ze szpitala. W miasteczku i między rycerstwem krzyżackiém mówić się o tém wzdragano. Komtur zakazał ust otwiérać. Siostra Magdalena miała nad sobą opiekę wielką i obawiano się jéj powszechnie.
Czyniła co chciała w szpitalu i rozporządzała starszyzną zakonną. Ostra dla podwładnych, przykra dla chorych, obchodziła się ze wszystkimi jakby mszcząc się za to, że jéj na świecie źle było. Zapewne z rozkazu jéj, komtur kazał zaraz wyjeżdżać Hentschowi precz, zagrażając, aby się tu więcéj nie śmiał pokazywać.
Musiał więc Paweł powrócić do Torunia i uspokoić żonę, połowę tylko prawdy jéj powiedziawszy. Wkrótce téż ucichło o tym wypadku, bo o nim mówić zakazano. Paweł miodowe miesiące spędziwszy z żoną, wcale niespodzianie zaciągnął się znowu pod chorągiew, mimo jéj oporu, i znudziwszy się znać w domu, życie dawne rozpoczął z zaciążnemi z całego świata, zbiéranymi na Zakonu obronę.

∗             ∗