Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 269.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dienheim słuchał chciwie, wdowa zdawała się zwłóczyć umyślnie.
— Wiecie, panie grafie, że my wszystkie tu pół-siostrami jesteśmy, ale nie zakonnicami: Ofce się w głowie przewróciło. Uciekłszy z domu, dała się w Elblągu postrzydz i oblec i została Siostrą szpitalną.
— A mój pierścień? słowo? przyrzeczenie?
— Ona sobie z was, jak z drugich, żarty stroiła — dodała Pawłowa — ona was nigdy nie kochała, a uchowaj Boże, byście ją poprowadzili do ołtarza, nie byłoby szczęścia w waszym domu.
Kuno stał osłupiały.
— Usiądź-no, panie grafie i uspokój się: ja wcale temu nie jestem winną — mówiła Pawłowa. Dziecko było zawsze krnąbrne i samowolne. Omałośmy życiem nie zapłaciły za pierwszego starostę i za tego Czecha, któregoście tu wy przyprowadzili, bo i ten późniéj w Brześciu zmarł, a na nas rzucili podejrzenie trucizny.
Zmieszała się mówiąc to, spuściła oczy i zniżyła głos.
— Kto to może wiedziéć co ta szalona czyniła; ja życia mojego Pawełka kochanego nie byłabym pewną, gdyby ona z nami w domu mieszkała, bo się z tém nie taiła, że go nienawidziła.