Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 163.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jeśli łaska wasza, dajcież mi opiekę — rzekł Kuno.
— Na dzisiejszą noc obaj u kujawskiego biskupa zostaniemy. Człek to jakich mało, bo Krzyżaków cierpieć nie może, a nam pomaga czém i jak umié. Karmi, poi, płaci i obdarza. Patrz-że nań, czy nie rzekłbyś, że żołnierz sam i do kopii stworzony?
To mówiąc, wskazał na stojącego przed namiotem, który palcem na zamki ukazując, coś rozprawiał i głośno dowodził.
Wziąwszy na swą rękę znowu jeńca, odpuścił Brochocki żołnierza co go przywiódł. Tuż namiot stał gościnny, który biskup dla pospolitego rycerstwa wystawić kazał; więc go za stół z innymi posadził Brochocki, a konia do swoich wziąć polecił. Znalazł się Dienheim w pośród wesołego towarzystwa, które go po rycersku przyjęło. Ten i ów boczył się na Niemca, lecz złego nie czyniono.
Rozprawy szły głośno o zamku, rychło się li on podda, i z któréj go strony lepiéj brać i jak wyłom uczynić.
Stary Gniewosz ze Trzcinny podniósł się markotny.
— Teraz wyłom trzeba robić, a gdyśmy przyszli, wszakci był gotowy; przez noc go musieli za-