Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 102.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

języka, chyba w Toruniu, do którego sam ks. Jan nie wiedział spełna, jak teraz mógł się przebrać.
Byłato właśnie niedziela, gdy odciągające wojsko pożegnawszy, na zamek swój wrócił p. Brochocki. Poszedł więc do kaplicy, która przy zamku stała i pięknie była urządzoną, choć szczupłą, aby mszy świętej wysłuchać, bo z nią ks. Jan na niego czekał. Ludzie z załogi i Dienheim zebrali się téż w kaplicy na nabożeństwo, a do odprawienia go nic nie brakło, bo nie mieli czasu ruszyć zakrystyi Krzyżacy i wszystko było w pogotowiu.
Dienheim smutno przy drzwiach stanął i nie modląc się prawie, przypatrywał się téj dziwnéj losu zmianie, któréj pojąć nie mógł. Lat kilka wojując z zakonnikami, jako pół-brat, napatrzył się ich zamożności i nadziwił potędze: nagły upadek zdawał mu się jakby snem i niepodobieństwem.
Po nabożeństwie poszli znowu zamek oglądać, w którym, starym obyczajem, komórek, schówek, dziur, cel i różnych zatajonych izdebek było pełno. Wszędzie się jeszcze jakiś ślad życia znajdował i zamożności, a wiele rzeczy tajemniczych i niezrozumiałych, chociaż prawdopodobnie wywieziono i rozchwytano wiele, znalazło się i tak dosyć sprzętu, naczynia i broni.