Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 092.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bramy, zastępca komtura i garść jaka tam była poddając się królowi.
Tu gdy już późnym wieczorem obóz zataczano, a Witold szedł do swojego namiotu na spoczynek, dano mu znać, iż ksiądz, który uchodził z niewoli od Krzyżaków, czy téż z ich ziemi jechał, Polak rodem, mówić z nim pragnął.
Więc choć pora była spóźniona, do namiotu go przywieść kazał.
Człowiek był już nie młody, pokornéj twarzy i układu, który począł od tego, iż się opiece książęcia oddawał i przypominał mu, jakoby go w Wilnie miał, lub w Trokach widziéć.
Ks. Witold wprawdzie ani twarzy, ani człowieka nie pamiętał; lecz łaskawie go dość przyjął i pytać począł zkąd i za czém jechał?
Przyznał się ks. Marcin, że uchodził od Krzyżaków, skarżąc się, iż tam w ogóle świeckiemu i innemu zakonnemu duchowieństwu bardzo było ciężko żyć.
— Niestanie ich tu wkrótce — odparł ks. Witold, i inne rządy muszą nastąpić. Król Jagiełło wygna ztąd Zakon i sam te ziemie obejmie.
— Dałby to Bóg — odparł ksiądz — chociaż nam, którzyśmy na ich potęgę patrzéć nawykli, wydaje się to trudném wielce, nawet po zwy-