Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 037.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Bież po chorągiew nadworną, niech ciągną a żywo, przecież i my bezczynni nie będziemy!
Chorągiew ta stała w blizkości na rozkazy króla.
Zbiszek zadbiegł, wołając na nich, aby szli Jagiełłę osłaniać, gdy przeciwko niemu wyskoczył z szeregów Mikołaj Kiełbasa Nałęcz, z przedniéj straży i szablę nawet nań podniósł.
— Czyś ślepy! — krzyknął doń — a toć nieprzyjaciel na nas wprost idzie, a ty chcesz, żebyśmy walkę rzuciwszy biegli króla obraniać? Szalony! precz! A toćby była ucieczka sromotna z placu! Tego król nie może chciéć. Wracaj zkądeś przyszedł, pókiś cały!
Zbiszek, który był już w pośrodek chorągwi wpadł, wypchnięty i złajany, musiał się nazad cofać i powracać. Lecz nim się to stało, w dolinie do reszty koronne chorągwie Krzyżaków zgniotły i z placu spędziły.
— Najjaśniejszy Panie! — zawołał Zbiszek powracając — wszystkie rycerstwo zajęte bitwą, nikt już słuchać nie chce; drudzy do blizkiéj walki się gotują: rozkazy dawać darmo. Do innych chorągwi niéma co biegać, bo w zgiełku i wrzawie nikt nie posłyszy hasła i nikt go nie posłucha. Nie mam co począć!