Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 019.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

który z zuchwalstwem niewieściém spełnić postanowiła.
Dowódzca Czechów nieco wysunąwszy się naprzód, stał niedaleko.
Dziewczę obejrzawszy się i postrzegłszy, że ją nie śledzą, pomknęło ku niemu.
Z konia swego spojrzał dowódzca na słabe pacholę z ciekawością. Twarzy mu z pod hełmu niewiele widać było.
— Hej! — zawołała Ofka — dobry będziecie mieli taniec, miłościwi panowie. O! zaprawdę! nie łacna to rzecz, drugi podobny zobaczyć; po obu stronach was Czechów przynajmniéj równa siła, brat z bratem walczyć będzie i brat brata zabijać! Rozkosz na to patrzéć, jak się rzezać będziecie.
— A ty zkąd o tém wiesz, chude ptaszę? — zawołał Czech.
— Alboż nie widzicie, że do jeńców należę, że choć ciało moje tu, serce moje tam!
Wskazała ku Krzyżakom.
— Wiem ja — dodała, i więcéj jeszcze — wiem i to, żeście wzięli złoto i przyrzekli i poprzysięgli, iż się przeciwko krzyża bić nie będziecie!
Wstrząsł się dowódzca i zbroja na nim chrzęsła, zdawało się, że za miecz pochwyci. Obejrzał się dokoła, czy kto go nie słucha.