Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom I 199.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale — upor na upor — wy nie chcecie moją być — a ja wam powiadam — musicie!
Uderzył ręką o stół. Greta zbliżyła się do niego, ręką w pięść ściśniętą stuknęła.
— Nie muszę i nie będę!
W oczy sobie patrzyli śmiało.
— Gwałtu mi nie uczynicie, — rzekła — ani ty, ani książe twój. Jak nie zechcę, sposób znajdę od was się uwolnić.. Nie przymusi mnie nikt! Słyszycie — nikt!
Marcik pić począł, jakby sobie lekceważył próżną mowę, Greta coraz się mocniej rozgrzewała.
— Ani ty, ani nikt mnie w niewolę nie weźmie!
— Szkoda wam Czecha! — śmiał się Marcik.
— Chyba dla tego, że ten mi musem nie groził.
— Wolicie Wurma?
— Wurma? liczcież dalej, przerwała niemka. Jest jeszcze kilku.. Mały Dunin pięknego rodu i możny pan, który mi się na kolanach przysięga, że do ołtarza gotów choć z mieszczką; — jest Prandota z Woli, co także księdza chce sprowadzić — jest takich dosyć! —
Śmiała się.
— Widzicie — dodała — trudno abyście wy od nich mieli być lepsi.
Suła się za piersi szarpnął.
— A kto nademnie dawniej was miłuje? — zawołał.
— Myślicież że miłość jak miód, im starsza