Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom I 150.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mię z pomocą waszą zdobędę, a jest mi ona dla całości korony mej potrzebna, i w niej gniazdo nasze... możecie się spodziewać wdzięczności. Wielkorządów nie dam nikomu tylko wam...
Czy myślał w istocie Łoktek tak wspaniale nagrodzić przybysza? — on sam tylko mógł wiedzieć — ale słowem tem ujął go sobie.
Wielkopolski potrzeba mu było. Korona Przemysława leżała w Gnieźnie, a Gniezno w tej ziemi, którą Wincenty miał dlań pozyskać.
Godzin parę przesiedzieli na rozmowie z nim, aż do wieczerzy, do której zasiedli w wielkiej izbie. Uczta była nie pańska a żołnierska, na drewnianych misach z kubkami glinianemi. Srebra tam nie spotkać było, z czego się sam książe wyśmiewał pierwszy, żarty strojąc z ubóstwa swojego.
Podczaszy ubodnięty dobył jedyną czarkę pozłocistą jaka była, a książe w ręku ją podniósł do góry, aby wszyscy widzieli...
— Tak mnie moje żołnierstwo objadło, — rzekł śmiejąc się iż mu Mieczyn ledwie jedną tę odkradł jakimś cudem.. Ale w Krakowie złotników siła!
— A w Olkuszu srebro znajdziemy! — dodał wesoło Wierzbięta.
— Jak ja, tak i żona moja — dodał Łoktek — nawykła do prostych szat i ubogiego sprzętu