Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom I 103.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

już do spoczynku leżała przygotowana. Na stoliczku u wezgłowia złocisty dzban i takiż kubek zawierał napój do poduszki (Schlaftrunk.)
Na drugim większym stole stał krzyż, leżało ksiąg parę, kilka zwitków pergaminowych z przywiesistemi pieczęciami i drobny sprzęt różny.
Szafa rzeźbiona, police takież ozdobne, ławy poduszkami powyścielane, świecznik u pułapu mosiężny, opony na ścianach wzorzyste, wszystko to opowiadało o bogatym panu, który sobie niczego odmawiać nie potrzebował...
Zdjęty przed chwilą łańcuch ciężki złoty, leżał na skraju stoła.
Przez wązkie drzwiczki otwarte w głąb domu widać było ciemne przejście do dalszych izb słabo oświeconych. Cisza panowała w mieszkaniu, ogień tylko pryskał. Dwaj niemcy spojrzeli po sobie. Wzrok Alberta pytał.
Otyły przybysz z krągłą twarzą lśniącą, Paweł z Brzegu, przybliżył się zwolna ku niemu.
— Cóż dobrego przynosicie mi? — zapytał Wójt krok także naprzód występując.
Paweł zlekka poruszył ramionami.
— Dobrego nic i nic złego — rzekł zwolna. Jeździliśmy z Zurdmanem na zwiady. Chcieliby miasta dostać nie potrzebując go zdobywać.
— Mybyśmy też radzi szturmu uniknąć — odparł Wójt. — W żadnym razie nie godzi go