Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom I 101.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wygód i wytwornego życia. Dostatki dozwalały mu a urząd nakazywał żyć po pańsku.
Rodzaj dworu, dosyć licznego otaczał tego królika miasta, który miał swego kanclerza, notaryuszów, podkomorzych, komorników, czeladź mnogą i straże.
W późnej godzinie dnia tego płaszczem okryty mężczyzna otyły, krągły, toczący się jak baryłka, podchodził do małej furty bocznej domostwa Wójtowego — i uderzył w nie kilka razy.
Wrótny, który miał izdebkę u wnijścia, otworzył zaraz ogarek niosąc w ręku i rozpoznawszy przybysza, a powitawszy go dosyć uniżenie choć z pewną poufałością, powiódł go świecąc na małe wschodki ciasne, kamienne, które w grubej ścianie jakby wykute były.
U góry znalazły się drzwi drugie, do których też zapukać było potrzeba, te otworzył wyrostek jak paź ubrany, pięknej twarzy chłopak strojny. Zobaczywszy przybywającego powitał go po niemiecku z rozjaśnioną uśmiechem twarzą.
W małej izdebce do której wchodzili, z pułapem grubemi rzeźbionemi belkami na kwadraty podzielonym, nie było nikogo. — Pachole wiodło gościa dalej.
Parę wschodków w dół i ciasną sionkę przeszedłszy znaleźli się u drzwi, któremi wpuszczono przybywającego do komnaty obszernej, z pułapem ozdobnie belkowanym. Ogień się palił i światło