Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom I 031.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pieroż Ślązaki sobie drwić! z łokciowego pana, że mały, że znosek.. a odgrażać się.
Zasłyszał, że Ślązacy go tak i owak przezywają a lekce sobie ważą. — Pójdziemyż na Ślązko — rzekł. — Poszliśmy i spustoszyli je, aby znali co łokciowy pan może.
Stary westchnął ciszej.
— Wróciwszy my z tego Ślązka do Polski — niema co się zapierać — prawda, że nasi ludzie srogo sobie poczynali w domu.. ale nie było sposobu, płaca nie dochodziła, pieniędzy nie było, żyć musieli. Więc się nie patrzało czyja wieś, czy księża, czy kościelna.. A i do klasztorów młodzież zaglądała do młodych mniszek, że nie jedną wyciągnęli z sobą... Za to Pan Bóg pokarać musiał, bo tam na swawolę dużo dziewcząt pobrali.
Jam precz szedł, na sumieniu nic nie mam. Ślązacy się zaraz z Biskupem Poznańskim zwąchali, więc, choćby z tego nie było nic — począł Biskup kląć, nie tyle za mniszki co za snopy i grosze.. Ślązakowi chcieli się poddać. Polatało się, przyszła zgoda, gdy licho Czechów nadało..
Zamilkł Zbyszek nagle podparłszy się smutnie na ręku.
— Tamtych to lat go widzieć było potrzeba — dodał — gdyśmy w polu ciągle byli. Wszyscy jako jeden człek, pułkowódzcy i ciury o głodzie i chłodzie — a gdy wróg się pokazał — jak wściekli!